poniedziałek, 12 września 2016

CELESTE.....

Przyszedł czas na prezentację robótek, które powstały podczas mojej nieobecności w blogowym świecie.
Pierwsza z nich to sweterek, wykonany z zakupionej wieki temu włóczki Celeste (mieszanki bawełny, akrylu i jedwabiu) firmy Chewal Blanc, w kolorze brudnego różu i szaro-perłowym.

Zużyłam na niego 400 gram włóczki, po 200 z każdego koloru.
Całość robiona bezszowo, od góry na drutach 3,5 mm.
Wzór własny.
Zapraszam do zdjęć:-)











































Do zaprezentowania mam jeszcze trzy swetry, kocyk dziecięcy i parę drobiazgów. 
Ale o tym w następnych postach.
Pozdrawiam Was bardzo ciepło i dziękuję za wszystkie pozostawione słowa:-)
Ela.

poniedziałek, 5 września 2016

JAK URLOPOWO TO....ŁAGÓW

Dzisiaj obiecana fotorelacja z urlopu spędzonego w Łagowie Lubuskim.
Choc bywam tam często, za każdym razem na nowo poznaję piękno tego miejsca.
















Czasu na dzierganie było mało, ale kilka rządków dziennie musiałam przerobić:-)













Był czas na tańce z Szymonkiem i na zabawy z Pchełkami:-)






Pozwoliłam sobie również na coś, co nie przystoi statecznej babci- odrobinę szaleństwa, ale nie byłam w stanie oprzeć się urokowi tego miejsca....



I to by było na tyle urlopowych migawek.
Kolejne wpisy ( obiecuję) będą już czysto robótkowe:-)
Pozdrawiam Was ciepło i serdecznie.
Ela

sobota, 3 września 2016

TRUDNE POWROTY......

Nie było mnie z Wami ponad dwa miesiące. To nie był dobry czas. W mojej głowie rodziły się myśli o zamknięciu tego miejsca, zamknięciu bloga. Zdecydowanie więcej argumentów było za....Przewazył  jeden: motto mojego bloga,, ocalić od zapomnienia"... I oto jestem.....
Przez ten czas wiele wydarzyło się w moim życiu. Chwile dobre przeplatały się z tymi złymi, a tych zdecydowanie było więcej. Życie mnie nie oszczędzało- kopniak za kopniakiem, upadek za upadkiem. W końcu udało mi się podnieść. Stoję na jeszcze chwiejnych nogach, od kopniaków i upadków bolą mnie przysłowiowe ,,cztery litery", ale uparcie powtarzam sobie, że.....,,ta zima musi kiedyś minąć"....Ten czas zmienił mnie bardzo- zarówno fizycznie jak i psychicznie. To dobra zmiana.
Jak zapewne wiecie, trzy tygodnie z tego okresu przypadły na mój pobyt w szpitalu, na Oddziale Rehabilitacji w Świebodzinie. Czas spędzony tam pozwolił mi nabrać dystansu do wszystkiego, odizolowac się od problemów dnia codzienego, wyciszyć, złagodnieć.....
Ale jednak przede wszystkim wrócić do zdrowia, zwiększyć sprawnośc swoich rąk.
Uwielbiam ten Oddział. Za wszystko....Niegasnący uśmiech pracującej tam kadry, za ciepłe i miłe słowa, za czystość, profesjonalizm, za indywidualne podejście do pacjenta.......
Wiem, że napewno wrócę tam kolejny raz......
Oczywiście głównym wyposażeniem mojego szpitalnego ekwipunku były druty i niteczki- stanowiły ponad połowę mojego bagażu. Tym razem jednak robótki powstawały nieśpiesznie i powoli. Wolny od zajęć rehabilitacyjnych czas przeznaczałam głównie na spacery.......
Kilka szpitalnych udziergów jednak powstało- czapki i chusta. I żeby dalej Was nie zanudzać przejdę od razu do zdjęć:














Robótkowo to na tyle.
Teraz kilka zdjęć szpitalnego dziedzińca i jego mieszkańców oraz fotorelacja ze spacerów:-)




















I kilka zdjęć ze spacerów oraz odwiedzin u Jezuska.





Dzisiaj na tyle. Jeśli ktoś dotrwał do końca tego postu- wielki szacunek:-)
W następnym relacja z urlopu:-).
Pozdrawiam Was bardzo ciepło z nadzieją, że ktoś tutaj jeszcze zagląda:-)
Ela.