.....Jak dobrze wstać, skoro świt......chciałoby się zaśpiewać za Filipinkami:-). Uwielbiam ten stan, kiedy za oknem jeszcze szaro, domownicy smacznie śpią, a ja mogę do woli pobuszować w ciszy po Waszych blogach i nacieszyć oko wszystkimi nowościami,które tam pokazujecie.
Nigdny nie lubiłam długo spac, a teraz najzwyczajniej nie mogę. Nie dziergam w nocy, więc wszystkie momenty pomiędzy jawą, a snem wykorzystuję na myslenie o tym co tu i teraz i o tym co przyniesie przyszłość.
Szymusiowa Mama kwitnie w ciąży. Siedemnaście tygodni już za nami. Waga pokazuje 52 kilo ( dwa kilo więcej:-). Brzuszek zamieszkują dwa dwunastocentymetrowe ludziki, więc siłą rzeczy stał się już nieco widoczny.
A ja nieśpiesznie dziergam wyprawkę dla tych szkrabów......
W sumie do pokazania mam trochę gotowych udziergów: przepiekna chusta testowa autorstwa Yellow Mleczyka ( czekam na zgodę na publikację zdjęć), czapkę sierpniową- wydzierganą dla siebie i Skrzacika i dwa kocyki dla Pchełek.....
Trzeba tylko zrobić zdjęcia.....
Ach- marzy mi się taki osobisty fotograf....Niestety. Z aparatem muszę walczyć sama i póki co jestem na przegranej pozycji:-) Ale może dzisiaj uda mi się pstryknąć choć
kilka fotek.
Z rzeczy mniej przyziemnych- okazało się, że biegać, czy też uprawiać marszobiegi trzeba umieć. Ja o tej umiejętności zapomniałam. Choć postanowiłam zadbać o kondycję przed narodzinami Pchełek, choć udało mi sie pokonać kilkdziesiąt kilometrów- musiałam zrobić przymusową przerwę.
Strzaskana rzepka i zapalenie przyczepu mięśniowego. Kolano już ostrzykane z każdej możliwej strony, ból zniknął, więc zaraz narzucam odpwiedni strój i w drogę- nieśpiesznie, z wyczuciem.
Zanim zrobi się zupełnie gorąco.
Życzę Wam wszystkim cudownego poranka, główek pełnych pomysłów dziewiarskich i mnóstwa uśmiechu:-)
Tymczasem.....zakłądam buty.....
Ela
Otwieram komputer i co Ela już nie śpi.nie tylko Ty Elu nie śpisz ja też po 5-tej zaczęłam buszować w garnkach.Moje wnusie dziś wyjezdżają po gorącym pobycie u babci i szykuję im obiadek.Czekam na zdjęcia Twoich robótek.Uważaj z tym bieganiem.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńElu, ściskam mocno i zdrówka Ci życzę!
OdpowiedzUsuńJa mogę do późnej nocy ale nie wcześnie rano :) Jeszcze nigdy, jeśli nie musiałam, z własnej, nieprzymuszonej woli tak wcześnie nie wstałam :-)
OdpowiedzUsuńZ Twoja energią wyprawka dla pchełek będzie gotowa na tip top.
A z tym marszo-bieganiem uważaj, bardzo uważaj. To na prawdę trzeba umiejętnie robić, bo można, jak widzisz sobie baaardzo zaszkodzić.
Ściskam :)
Czekam na zdjęcia nowych robótek.
OdpowiedzUsuńA z chodzeniem trzeba rozsądnie - kup sobie pulsometr i dostosuj swe tempo do swego pulsu - w strefie Fat burning (60-70% spalania tłuszczu). Ponadto warto sobie stworzyć plan treningowy: ile razy w tygodniu się chodzi. Samo chodzenie bez planu owszem spala kalorie, ale czasem nie tak jak byśmy chcieli. Ponadto nie można na początku zbyt forsownie - treningi trzeba planować rozsądnie.
Oj !!!to radość wielka nadchodzi w rodzince:) !!!! Elu podziwiam, ja lubię długo spać :) ale w nocy szaleje:) Tak już mam jestem sowa i kropka .Kiedyś może spróbuje inaczej:) Tymczasem pozdrawiam i życzę zdrówka!!!!!!
OdpowiedzUsuńA mi bardzo brakuje takich poranków i chwil spokoju, wyciszenia i samotności kiedy bym mogła zająć się choćby właśnie przeglądaniem blogów, więc bardzo doceniam takowe chwile i doskonale rozumiem Twą radość o poranku!
OdpowiedzUsuńI zaległości mam ogromniaste, ale nie mogę się powstrzymać by napisać, że jagodowy komplet i chusty ostatnie są śliczne!